Dzisiaj Lizbona. Słońce wali z nieba, że hej. Kusi żeby zrzucić kurteczkę i pomknąć w samym T-shircie, obwieszony jak wielbłąd. Postanowiłem odwiedzić stare kąty, pogłębić obszar penetracji turystycznej i zobaczyć czy niektóre budyneczki z zeszłego roku jeszcze stoją, a co najmniej wiszą. Tylko te przewyższenia (ostro w górę i mocno w dół) wielu uliczek, dobrze, że zabrałem solidne buty traperskie, które poradzą charakterystycznej białej kostce na każdym chodniku w tym mieście. Dzisiaj na pierwszy ogień Alfama i Baixa. Generalnie dzięki rozpoznaniu z zeszłego roku wiem jak dojechać i jak iść. Tramwajem 15E z Belem i po 30 min. jestem na miejscu czyli na Praca da Figueira. Alfama jest najstarszą i najbardziej charakterystyczną dzielnicą Lizbony. Wszechobecne fado, pranie suszące się na oknach, wspinające się i opadające chodniczki z białej kostki, boczne uliczki pod wszelkimi kątami i nachyleniami, zapadające się domy, pionowe ściany po osuniętych budowlach, sunące zabytkowe tramwaje, co raz oczekujące na światłach mijankowych – tak wąsko i spadziście. Oto Alfama, po której wspinają się obecnie nieliczni turyści z przewodnikami w dłoni, bo w drugiej wypasione aparaty fotograficzne. No i jeszcze co kilka metrów kafejki i restauracje świecące pustkami, na większych ulicach atakujący menadżerowie tych przybytków z kolorowym menu przed sobą. Labirynt uliczek jest spuścizną po arabskich mieszkańcach. Stałe punkty turystyczne do których ambitnie dotarłem to Kościół św. Antoniego Padewskiego, Katedra, punkt widokowy i kościół św. Łucji, punkt widokowy Bramy Słońca, Muzeum Teatru Rzymskiego, Zamek św. Jerzego, Kościół św. Wincentego za Murami, Panteon Narodowy oraz Muzeum Narodowe Azulejo. Ponieważ Lizbona jest położona na siedmiu wzgórzach, warto dotrzeć do poszczególnych punktów widokowych – miradouros. Zupełnie inna jest Baixa, całkowicie od nowa odbudowana po trzęsieniu ziemi w 1755 roku przez markiza de Pombala. Baixa znaczy „Niska”. Siatka symetrycznych ulic w kształcie prostokąta. O markizie Pombalu nie będę opowiadał, każdy może wygoglować. Generalnie ulice w Baixa to szyk i elegancja. Przemieszczałem się z jednego placu na drugi i co rusz to monumentalny pomnik, zależy co kto lubi. Ja w 3 godziny obskoczyłem całość, a ruch na chodnikach spory, tak jak by tu większość zatrudnionych przebywała w godzinach pracy w plenerze. Główne punkty Baixy, które ponownie, po roku odwiedziłem to Praca do Comercio, Rua Augusta, Praca da Figueira, Praca do Rossio, Kościół Dominikanów, Pałac Niepodległości oraz Praca Martim Moniz. Zmachany z niebywałą przyjemnością wróciłem do tramwaju 15E i wygodnie zasiadłem na pół godziny, zmierzając drogą powrotną przez całe miasto do Belem. W planie tego dnia mam jeszcze zacne przyjątko co tyż dobrze, bo garniturek i włoskie buciki przywiezione z kraju, już czekają na swój wieczorny występik.
PS. Po drodze tramwaj się zepsuł i ostatnie kilka przystanków przemieszczałem się po partyzancku, ale pocieszę Was, dotarłem bez dalszych przygód.
Hej!