Wieczorne fado w jednym z lokali Dzielnicy Alfama, zupełnie mnie rozmarzyło i zniewoliło. Trzech wykonawców po trzy utwory przy znakomitym jedzeniu i winku. Wracaliśmy późno w nocy, zupełnie rozanieleni, nad nami widniała, interesująco podświetlona katedra Fe.
Spałem ciężko, z rozlicznymi mrocznymi przebudzeniami, także ok. 4 rano włączyłem lampkę i wziąłem się za lekturę „Poloniców portugalskich” Marii Danilewicz Zielińskiej. Ok. 5 padłem jak kawka, także kolejne przebudzenie nastąpiło ok. 7. Poderwawszy się sprawnie, postanowiłem zatoczyć krąg po Belem z wizytą na poczcie, a pogoda była zachęcająca. Niestety, już nad rzeką Tag dopadła mnie wilgotna, przejmująca mgła i szarzyzna przechodząca w półmrok. Wiadoma wieża była całkowicie niewidoczna. No cóż, zakupiwszy jogurcik (markecik otwarty dopiero od 9.00), wróciłem na kwaterę. Umówiony wyjazd z gospodarzem Janem nastąpił ok. 10.30 (znów piękne słońce) i celem dzisiejszej wyprawy była kultowa i znana wielu podróżnikom Sintra, położona 25 km. na północny zachód od Lizbony. Rezydencja królów i artystów – oaza spokoju o ponadczasowym klimacie. W Sintrze, mając tego dnia jeszcze inne plany, skupiliśmy się na zwiedzaniu Pałacu Narodowego za 7 Euro, wzniesionego na polecenie króla Jana I, zaś skrzydła wybudowano za króla Manuela I (pocz. XVI w.). We wnętrzu obiektu uwagę zwracają piękne azulejos (jadalnia – Sala Arabska, kaplica i Sala Syren). Szczególnie zachwyciliśmy się plafonem w Sali Szaf, składającym się z herbów 72 szlacheckich rodzin portugalskich z pocz. XVI w. W lektorium lub Sali Srok znajduje się malowany plafon (XVII w.) zdobiony srokami, trzymającymi w dziobach róże z napisem por Bem (dla dobrego samopoczucia). W Sintrze znajduje się jeszcze kilka muzeów i posiadłości do zwiedzania, jak również Pałac Narodowy Pena i Zamek Maurów – oba zawieszone wysoko na szczytach, co skutecznie nas zniechęciło i po krótkim spacerze uliczkami miasteczka, ruszyliśmy dalej.
CDN, odnośnie dnia bieżącego i dalszych zdarzeń.